piątek, 21 marca 2014

8


- Przerażasz mnie jak tak na mnie patrzysz - skwitowała
- W Valencii spotkałem Verę, bardzo mi pomogła się podnieść i żyć dalej... - spojrzałem na Annę, w jej oczach odnalazłem niepokój
- Jesteś z nią? - spytała łamiącym się głosem
- To moja przyjaciółka, po prostu chciałem, żebyś wiedziała - oznajmiłem i zaraz tego pożałowałem, bo półprawda to jeszcze nie prawda.
- Rozumiem, musi być naprawdę super jeśli pomogła, chciałabym jej podziękować - lekko uśmiechnęła się Anna
- Teraz jest w Moskwie, wiesz ona jest gimnastyczką, może jak wróci - brnąłem dalej w kłamstwo
- To tylko przyjaciółka? - przyjrzała mi się uważnie
- Tak - odpowiedziałem dość pewny siebie, sam nie widziałem, co robię, ja chyba po prostu boje się, że jeśli powiem prawdę stracę ją. Objąłem ją ramieniem i wróciliśmy do domu, Pigro odmawiał posłuszeństwa i musiałem go nieść, kiedy zbliżaliśmy sie do ulicy spojrzałem na Annę, nie miała za wyraźnej miny - Spokojnie, jestem przy tobie - uśmiechnąłem się i chwyciłem za rękę, razem pokonaliśmy ulicę. - Jadę, zatrzymam się u Erica, przyjadę później - oznajmiłem, kiedy staliśmy przed domem
- Przecież możesz zatrzymać się tutaj - skwitowała
- Nie kuś - uśmiechnąłem się i nachyliłem żeby ją pocałować, ale usłyszałem za sobą odchrząknięcie
- Hej wam - przywitała się Edurne - Myślę, że nie przeszkadzam - zmierzyła mnie wzrokiem
- Nie, skądże ja i tak już jadę - oznajmiłem, i postanowiłem się ewakuować
- Pa Anna, pa Ed - zbiegłem po schodach i wsiadłem do samochodu

~`*~`

- Co tak na mnie patrzysz? - spojrzałam się na Ed, która stała z rękoma na biodrach i bacznie mnie obserwowała
- Powtórka z rozrywki? - zaśmiała się i z niedowierzaniem pokręciła głową
- Wiesz, że moje uczucia do niego się nie zmieniły - oznajmiłam - Ale nie rozmawiajmy o tym przed domem, wchodź - uśmiechnęłam się i zaprosiłam ją do środka - David już wyjechał? - spojrzałam na nią
- Nie, miał, ale schowałam mu bilet, zresztą zaraz się z nim spotkamy - oznajmiła
- Jak?
- Jest na treningu Barcy, więc przebieraj się i idziemy - uśmiechnęła się
- Jestem za! Wreszcie zobaczę chłopaków! - pobiegłam na górę i się przebrałam, po chwili już zakluczyłam drzwi i jechaliśmy razem z Ed na boisko treningowe, gdy dojechałyśmy wybiegłam z auta
- Czekaj na mnie! - zawyła Ed - Pamiętaj nie możesz biegać - upomniała mnie
- Przesadzasz - uśmiechnęłam się i po okazaniu przepustek wpuścili nas na boisko, jeszcze dobrze się nie rozejrzałam, a jakiś olbrzym podniósł mnie i okręcał
- Maleństwo! - wydarł się Gerard i mnie nie puszczał
- Hej wielki bracie - uśmiechnęłam się
- Ej dosyć tych czułości zostaw trochę dla mnie - odezwał się Sergi, po odzyskaniu kontaktu z ziemią podeszłam do niego i się przytuliłam, potem poczyniłam to z każdym z drużyny, rozejrzałam się, ale nigdzie nie widziałam Marca
- A ze mną się nie przywitasz? - spytał Jordi
- Pewnie, że tak - uśmiechnęłam się i wtuliłam się w obrońce - Urosłeś? - powiedziałam po chwili ciszy
- Nie, ty zmalałaś - zaśmiał się
- Ej - uderzyłam go w ramię
- No co nie było trzeba tyle spać - pokazał mi język, gdy pojawił się trener przyjrzałam się mu uważnie, albo go nie znam, albo coś jest nie tak z moją pamięcią - To nowy trener, Peter Schneider - oznajmił Jordi, zaoponowała cisza, trener wyglądał strasznie, bałam się go, jego wzrok mógł zabijać.
- Piłkarze rozgrzewka, panny na trybuny - rozkazał, a wszyscy posłusznie wykonali rozkaz
- Boje się go - szepnęłam Ed
- Nie jest podobno taki straszny na jakiego wygląda, tyle, że trening to jego świętość, trzeba robić wszystko tak jak on chce
- Nie jestem przekonana - skrzywiłam się
- Za jego kadencji Barca znów zgarnęła wszystkie tytuły, a jej styl teraz, palce lizać - wychwalała trenera Ed
- Zaczęłaś interesować się piłką? - spojrzałam na nią
- David tak mówi - skwitowała
- Ale jest postęp zaczęłaś go słuchać - pokazałam jej język i szukałam Marca na boisku
- Marc wziął wolne będzie dopiero od następnego tygodnia - oznajmiła
- Skąd wiesz, że go szukam
- Bo zawsze tak robiłaś kiedy tutaj przychodziliśmy - pokazała mi język, kiedy trening się skończył wszyscy wybraliśmy się do kawiarni, opowiadali mi anegdoty z szatni i nie tylko, zajęliśmy całą kawiarnie, śmiałam się tak, że aż pociekły mi łzy, tęskniłam za tymi czubkami
- Trzeba zrobić jakąś imprezę! - wyskoczył nagle Tello
- O tak właśnie! - klasnął w dłonie Gerard
- Oczywiście u Anny - zatarł ręce Sergi
- Po tym co mi powiedzieliście mam was wpuścić do mojego domu? - spojrzałam na nich przerażona
- Wiemy, że i tak to zrobisz, a jak nie to wejdziemy siłą - oznajmił Gerard, jeszcze przez chwilę sprzeczaliśmy się o miejsce imprezy, ale w końcu się poddałam, Ed odwiozła mnie do domu, gdzie przed drzwiami czekał Marc.

~`*~`

- Kogo ja tu widzę, leniucha we własnej osobie - usłyszałem Anne
- Ja? Leniwy? - oburzyłem się
- Tak, a kto sobie wziął wolne do końca tygodnia? - założyła ręce na biodrach
- Oj no chciałem pobyć z tobą - przyciągnąłem ją do siebie i przytuliłem
- Każda wymówka jest dobra - pokazała mi język i otworzyła drzwi
- Ale mówię prawdę - broniłem się - Co robiliście z Ed? - spojrzałem na nią
- Byłyśmy na treningu ten wasz trener mnie przeraża, ale mniejsza o niego, chłopaki chcą w ten piątek zrobić tutaj imprezę, chyba wszystko folią bombelkową owinę - skwitowała
- Nie przesadzaj nie będzie tak źle - zaśmiałem się
- Z tego wszystkiego zapomniałam o tabletkach, zaraz wracam - przypomniała sobie i poszła na górę,
usiadłem na kanapie, a Pigro zaczął mi się przyglądać
- A ty co się tak patrzysz? - odezwałem się do psa - Aa chodzi ci o to, że miałem ci przyprowadzić koleżankę - pies ani drgnął - To o co? - zapytałem, a ten zaczął na mnie warczeć - Już wiem - westchnąłem - Powiem jej prawdę, ale daj mi czas - ściszyłem głos, gdy to powiedziałem Pigro znikł za rogiem, a zaraz pojawił się z moimi butami
- Pigro co ty wyprawiasz - zaśmiała się Anna i odebrała buty od psa - Chodź zrobimy coś do jedzenia - pociągnęła mnie za rękę, gdy kroczyłem za nią przyglądałem się jej pupie, była tak samo boska jak przedtem uśmiechnąłem się pod nosem - Co się szczerzysz? - spojrzała na mnie
- Nic - przeciągałem
- Patrzałeś mi na pupę, prawda? - zapytała się
- Nieee
- Nadal nie umiesz kłamać - zaśmiała się, a mi znów zrobiło się źle, umiem kłamać i to nawet nie wiesz jak, pomyślałem, ale nie dałem po sobie poznać. Robiliśmy razem pizze, Anna w kuchni to czysta katastrofa, do piekarnika jej dopuszczać nie można, do urabiania ciasta tez nie, wiec kroiła warzywa, a ja odwalałem całą resztę
- Możesz posmarować sosem cisto - skwitowałem ustawiając odpowiednią temperaturę
- Pewnie - poczułem coś lejącego na mojej głowie - Zrobione - uśmiechnęła się trzymając miskę
- Nie daruje - powiedziałem przez zęby, a ta zaczęła uciekać, goniliśmy się po całym domu, aż dopadłem ją w łazience - Myślisz, że prysznic cię uchroni? - zapytałem kiedy ta zamknęła się w kabinie prysznicowej
- Szczerze? - zapytała przez szybę - To nie - zaśmiała się - Ale nie miałam gdzie uciekać - skwitowała
- Wiesz dobrze, że moje włosy to świętość - oparłem się naprzeciwko niej o szybę
- Myślałam, że ci minęło przez te dwa lata - pokazała mi język
- I musiałaś to w taki sposób sprawdzić? - pokazałem na ściekający sos po moich włosach
- Tak - roześmiała się - Ja ci dam - zagroziłem i wpadłem pod prysznic, odkręciłem wodę - Utopię cię - zaśmiałem się i przytrzymywałem ją, Anna piszczała i śmiała się na zmianę
gdy chciała uciec złapałem ją w pasie i przygwoździłem do ściany, znów zbliżyłem się do niej, a ta spoważniała, dzieliły nas minimetry kiedy do łazienki wpadł Eric, stanął jak wryty w drzwiach z jakąś lampą
- Co tu się dzieje?! - wydarł się, a ja niechętnie odsunąłem się od Anny
- Po co ci ta lampa? - zaśmiała się Anna
- Myślałem, że ktoś cie napadł, krew na ścianach, kanapie i łóżku - wymieniał - Do tego te krzyki - dodał
- Marc debilu uszmurglałeś mi cały dom! - uderzyłam go
- A kto na mnie to wylał - broniłem się
- Rozciąłeś sobie głowę? - zapytał Eric
- Nie, to sos - wyjaśniłem
- Jesteście walnięci - skwitował, nagle zaczął piszczeć piekarnik, co oznaczało, że właśnie uzyskał potrzebną temperaturę
- Dobra dosyć tego dobrego wysmaruje pizze resztką sosu i posypie czym trzeba - oznajmiła Anna i wybiegła
- Ile to masz zamiar przeciągać? - spojrzał na mnie gniewnie brat
- Niedługo przyjedzie Vera, za jakieś 2/3 tygodnie
- I tyle chcesz to ciągnąc - pokiwał z niedowierzaniem głową - A co będzie jak Vera przyjedzie, weźmiesz je dwie pod dach? - zapytał
- Wtedy będę musiał wybrać - westchnąłem
- Tu już powinieneś wybrać - spiorunował mnie wzrokiem Eric
- MARC NIE UMIEM TEGO WŁOŻYĆ DO PIEKARNIKA! - zawyła Anna z dołu, zbawienie!
- Już idę! - krzyknąłem i wyminąłem brata, kiedy pizza się zrobiła na dół zszedł Eric, chyba musiał ochłonąć, wszyscy zasialiśmy do stołu, Eric wiercił mnie wzrokiem chwile pogadaliśmy na błahe tematy i postanowiłem pojechać z bratem, gdybym został chyba by mnie rozniósł.
- To będziemy się zbierać - oznajmił Eric i spojrzał na mnie
- Tak właśnie, jest późno, a chcemy odwiedzić mamę - skwitowałem
- No dobrze, mama jest ważna - uśmiechnęła się i przytuliła do Erica, a potem do mnie, skierowałem się za Erickiem do samochodu, ale serce wołało żebym wrócił
- Poczekasz sekundę - spojrzałem na brata
- A co? - zmierzył mnie wzrokiem
- Musze od łazienki - wymyśliłem na poczekaniu
- Jak z dzieckiem, ok idź, tylko nie uciekaj przez okno i tak nie wywiniesz się od rozmowy - ostrzegł
- Ok, ok - wbiegłem po stopniach i otworzyłem drzwi, Anna siedziała w salonie, zdziwiła się na mój widok, podeszła do mnie
- Coś nie tak? - spojrzała mi w oczy
- Zostawiłem... to znaczy o czymś zapomniałem - wpatrywałem się przed siebie
- Czego? - odwróciła się do mnie plecami i rozglądała
- Tego - odwróciłem ją do siebie i pocałowałem, dawno nie czułem się tak wspaniale, świat przestał istnieć, po paru dobrych minutach się opamiętałem - Muszę iść - wyszeptałem zdyszany
- Musisz? - zapytała zrezygnowana
- Tak, przyjdę jutro - pocałowałem ją w czoło i wyszedłem z jej domu
- Coś ty taki uśmiechnięty? - spytał Eric - Tak ci ulżyło po sikaniu? - zlustrował mnie wzrokiem
- Nooo - rozmarzyłem się, jednak moja sielanka nie trwała długo zadzwonił mój telefon
- Marc - spytała rozpaczliwym głosem Vera
- Co się stało? - spytałem
- Nie ukończę zawodów, złapałam kontuzje, a tak bardzo chciałam wygrać - mówiła przez łzy
- Spokojnie, jak nie te to następne, nie poddawaj się - pocieszałem ją
- Kocham cię - oznajmiła, przez chwilę zapanowała cisza, nie wiedziałem, co powiedzieć
- Ja też - odpowiedziałem wreszcie i się rozłączyłem
- Co jest, coś z Anna? - spytał Eric
- Nie, Vera ma kontuzje nie ukończy zawodów - oznajmiłem
- Czyli wraca - skwitował Eric
- Nawet o tym nie pomyślałem... - walnąłem się w czoło, po chwili westchnąłem - Czyli wraca...
______________________________________________________________________
Mały poślizg, przepraszam. Może to spowodowane tym, że zaczęłam znów pisać rozdział na blogu:
http://nada-es-para-siempre-amor.blogspot.com/
gdzie rozdział pojawi się najpóźniej w niedziele. No to tyle ogłoszeń, Pozdrawiam i dzięki za komentarze. :)

11 komentarzy:

  1. Bardzo ciekawy rozdział mam nadzieje że Marc powie prawde jak najszybciej i bedzie z Anną czekam na nexta

    OdpowiedzUsuń
  2. Genialny :)
    Anna i Marc są uroczy *_*
    Ale Vera tak szybko wraca...jeju co to będzie ?!
    No i impreza z drużyną :D
    Nie mogę się doczekać !

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten pocałunek *__*
    Bardzo fajny rozdział, szybko się go czytało.
    Już myślałam, że Vera mu powie, że jest w ciąży, na szczęście tylko kontuzja :D
    No, ciekawa jestem czy Marc odważy się powiedzieć prawdę Annie i jak będzie wyglądało spotkanie dwóch dziewczyn o ile w ogóle do niego dojdzie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nowy u mnie na: http://zapomniec-wszystko.blogspot.com/ :)

      Usuń
  4. Jeju jak ja kibicuję tej dwójce. Mam nadzieję,że już wkrótce skrywana prawda wyjdzie na jaw . Nie przepraszaj za poślizgi,ważne ,że wena powraca :)
    Zapraszam na nowość na closed-for-love.blogspot.com
    Buziaki

    OdpowiedzUsuń
  5. Kurcze...no co ten Marc odwala??? Niech sie zdecyduje w końcu!.
    Nie może tak oszukiwać Very i Anny . To jest nie fair.... Ja jakbym się czegoś takiego dowiedziała to by mnie na oczy więcej nie zobaczył...xd
    A Eric dobrze mu radzi... Niech się go słucha.... A Anna najlepsza.... z piekarnikiem się obejść nie mogła....Nie no ..... mistrzyni...
    Rozdział cuuuuuuudowny!!
    Czekam na nextaa! <3 <3
    Pozdrawiam :-*

    OdpowiedzUsuń
  6. okej, jako, że wróciłam to musiałam nadrobić wszystkie rozdziały :) bardzo podoba mi się pomysł na to opowiadanie :) choć nie ukrywam, że Marc wkurza mnie od jakiegoś drugiego-trzeciego rozdziału. A Pigro jest najlepszy! :D Informuj o NN na blogu:) Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  7. No to teraz się chyba zacznie. Jeśli Mac złamie serce Anny to ja go już nie lubię do końca opowiadania :<
    Anna to jednak zawodowym kucharzem nie zostanie. Żeby nie potrafić włożyć do piekarnika formy? :DD
    Eric ma rację, Marc powinien już dawno wybrać którą tak naprawdę darzy szczerym uczuciem.
    Czekam na kolejny!
    Serdecznie zapraszam do siebie na drugi rozdział!
    http://deniaal.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  8. Nareszcie następny <3 No... Marc będzie miał terach przechlapane lekko mówiąc, tak nakłamał Annie i tak naprawdę nie wie co do której czuje, no i Vera wraca. Będzie ciekawie. Czekam na kolejny ;*

    OdpowiedzUsuń
  9. Wracam po dłuższej nieobecności. Zapraszam do siebie na nowość http://twoj-usmiech-jej-lekarstwem.blogspot.com/ i obiecuję, że jeszcze dziś albo jutro nadrobię wszystkie zaległości.
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Marc nie powinien jej tak zwodzić. Robi jej tylko nadzieje a jak Anna się dowie o tym, że on ma dziewczynę to pewnie będzie załamana. Wraca Vera i pewnie będzie niezła jazda. Nie zazdroszcze Marcowi, sytuacja nie za ciekawa go czeka

      Usuń