2 dni przed meczem Marca...
- Co ty tutaj robisz? - zebrałam się na gniewny ton
- Ja przepraszam, przepraszam za wszystko - oznajmiła łamiącym się głosem i podeszła do mnie bliżej...
Potem usiadłyśmy na przeciw siebie, a ona uśmiechała się do mnie, po policzkach wciąż leciały jej łzy, przebaczyłam jej, jej i tacie, potrzebowałam ich teraz jak nigdy.
- Pamiętaj możesz mówić mi o wszystkim - dotknęła mojego ramienia i rozejrzała się dookoła, wiedziałam, że chce uzyskać odpowiedz dlaczego wokół panuje taki bałagan, martwiła się też o bałagan powstały w mojej głowie.
- Chodzi oto, że nie potrafię go zapomnieć, nie mogę, nie umiem i nie chce - westchnęłam, wiedziałam doskonale, co moja rodzicielka myśli o Marcu - Przecież uczucia nie odejdą od tak - mówiłam coraz ciszej - Nie zapomnę pierwszego spotkania, pocałunku i... - zacięłam się łapiąc kończące mi się powietrze - Oświadczyn - mówiłam, a łzy pociekły mi po policzkach
- Oj córeczko, a ... - nie pozwoliłam jej dokończyć, czułam, co chce powiedzieć, że jest zła
- Nic nie mów, po prostu mnie przytul - poprosiłam, wykonała moją prośbę
- Wypłacz się kochanie ulży ci - głaskała mnie po plecach
- Mamo ja go kocham - płakałam jej w ramię
- Wiem, wiem słoneczko - westchnęła głośno
Po wizycie mamy zrobiło mi się trochę lepiej, wracał mi też apetyt, a że lodówka świeciła pustkami postanowiłam przejść się do pobliskiego sklepu, szłam wzdłuż chodnika kiedy ten się skończył natknęłam się na pasy, ogarnął mnie lęk, nie potrafiłam postawić stopy na asfalcie, zrezygnowana wróciłam do domu. Zaraz zadzwonił dzwonek do drzwi.
- Hej Anna - uśmiechnął się Jordi i ucałował moje policzki - Coś się stało? - spojrzał na mnie
- Zrobisz mi zakupy?
- Tak się składa, że już to zrobiłem - wyszczerzył się, wparował do kuchni i zaczął przygotowywać jakieś danie
- Zostaw ja to zrobię - oznajmiłam kiedy dorwał się do patelni
- O nie, pamiętam jaki z ciebie kucharz, zostaw jam jest królem tej kuchni - wypiął dumnie pierś
- Chyba w snach - wystawiłam mu język
- Żebyś ty wiedziała, co się dzieje w moich snach - spojrzał na mnie
- Jordi! - uderzyłam go ścierką - Nie chcę tego słuchać - zatkałam sobie uszy
- Żartowałem - zaśmiał się, po pół godzinie danie "jam jest królem" czytaj danie o niezidentyfikowanym kształcie i wyglądzie zostało podane
- Nie otruje się tym? - spojrzałam na "danie"
- Coś ty, wcinaj
- Dobraa - wzięłam kawałem do buzi - Ej całkiem dobre - mówiłam z pełną buzią. Jordi siedział do wieczora, pożegnałam go i znów byłam sama w wielkim domu, wpadłam na pewien pomysł. Uśmiechnięta położyłam się spać, kręciłam się z boku na bok, a kiedy zasnęłam znów przyśnił mi się ten sam koszmar, dlaczego on nie może odpuścić, obudziłam się cała roztrzęsiona. Usiadłam na parapecie i wpatrywałam się w ulice, na której nie wiele się działo, zanim się spostrzegłam była godzina 9.
- Widzę, że dzisiaj twoja zmiana - uśmiechnęłam się kiedy w drzwiach zobaczyłam Tello
- Zamieniłem się z Ericiem, moja dziewczyna jest nie do wytrzymania - oznajmił
- Rozumiem - zaśmiałam się - Dzisiaj mamy zadanie bojowe - klasnęłam w dłonie
- Jakie? - zaciekawił się
- Potrzebuje kompana
- Ja ci nie wystarczam - zrobił smutną minę
- Ale takiego tylko mojego
- Chcesz iść na randkę? - spojrzał na mnie zdziwiony
- Nie - zaśmiałam się - Chcę psa! - oznajmiłam
- To dobrze trafiłaś wiem, gdzie są najlepsze - wypiął dumnie pierś - Byłem tam z Marciem - zapędził się
- Marc ma psa? - zdziwiłam się
- Tak kupił go jeszcze przed wyjazdem do Valencii - skwitował, na tym temat Marca się skończył, kiedy tylko weszliśmy do schroniska zobaczyłam małego śpiocha po lewej stronie, kiedy podchodziliśmy do niego z Cristianem ten wzdrygnął się.
- Nie lubi być budzony, jak ja - zaśmiałam się
- Widzę nawet podobieństwo pomiędzy wami, ma takie same obłąkane oczy jak ty kiedy się obudziłaś - skwitował Tello
- Możesz go ugryźć pozwalam ci - schyliłam się do małego, szybko z małym leniuchem się zaprzyjaźniliśmy, po chwili już wychodziłam z nim na rękach ze schroniska
- Jak go nazwiesz? - zapytał Tello
- Pigro - zaśmiałam się i spojrzałam na mopsa
- Pasuje - uśmiechnął się
- Jesteś moim małym mężczyzną Pigro - mówiłam do psa kiedy wsiedliśmy do wozu
- Dlaczego nie mogłem urodzić się jako pies - zastanawiał się Tello patrząc na nas
- Głupek - pokazałam mu język, mały Pigro szybko zadomowił się w mieszkaniu, obleciał wszystkie pomieszczenia, a gdy już skończył stanął przed lodówką
- Anna odnalazłaś brata! - zaśmiał się Cristian
Pigro zajmował mi całe dnie, na mecz o wszystko reprezentacji Hiszpanii wpadł Cristian i Eric, Jordi został zaciągnięty do kadry, kiedy kolejny obrońca złapał kontuzje. Minuty mijały, a na boisku działo się źle, Hiszpanie jakby zaczarowani nie mogli trafić do brami rywala, kiedy sędzia obwieścił koniec pierwszej połowy do Erica zadzwonił telefon. Ten spojrzał zdziwiony na wyświetlacz i odszedł na parę kroków, ale i tak z Cristianem słyszeliśmy rozmowę.
- To ty? - zapytał zdziwiony do telefonu - Dlaczego mnie nie ma na meczu? - podrapał się po głowię - Zatrzymało mnie coś ważnego - oznajmił - Jaki wynik? 0:0 - kontynuował - Tak dobrze przekaże - zakończył rozmowę
- Mamusia? - zapytał rozbawiony Tello
- A nie bo Ve... - nie dokończył spojrzał na mnie, a potem na Cristiana
- Ve... co? - spojrzałam na niego
- Wenedzcy dziennikarze - oznajmił, a Tello walnął się w czoło
- Masz dziewczynę i nic nie mówisz? - skrzyżowałam ręce na piersiach
- Niee, skąd że - zapierał się
- Ja się dowiem - oznajmiłam
Zaczęła się druga połowa, czas leciał, a nadal było 0:0, nagle końcowe minuty meczu napastnik przeciwnej drużyny wbiega w pole karne Hiszpanów i piłka ląduje w siatce, sędzia odgwizduje koniec meczu, widzę przybliżone twarze Hiszpańskich piłkarzy i jego... siedzi załamany na murawie, a ja mam nieopartą ochotę go przytulic, ale nie mogę, łzy ciekną mi po policzkach, ale wiem, że teraz Tello i Eric są w rozpaczy i nie zauważą tych kilku łez i dobrze. Rozstaliśmy się w ciszy, nawet Pigro ułożył się na łóżku i zasnął. Położyłam się zmęczona, lecz znów nie mogłam spać od braku snu zaczęła mnie bolec głowa, włączyłam sobie wywiad z Marciem, nic się nie zmienił, jest tak samo przystojny jaki był, leżałam i marzyłam, co by było gdyby nie ten cholerny wypadek. Następnego dnia wybrałam się na spacer, chciałam wreszcie przejść tą cholerną ulice.
- Dasz radę - powtarzałam sobie, postawiłam stopę na ulicy i rozejrzałam się czy aby nic nie jedzie, było pusto, dołączyłam drugą stopę, zadowolona z siebie kroczyłam po pasach, wszystko było dobrze dopóki nie pojawiły się samochody, zastygłam na środku pasów, łzy mi poleciały po policzkach czułam się jak kompletna wariatka, zatrzymał się przede mną samochód, a jego kierowca wyszedł z auta
- Anna co robisz? - zapytał rozpaczliwym głosem i podszedł do mnie przytulając mnie, staliśmy tak dobrych parę minut, aż ktoś nie zatrąbił
- Boje się - szepnęłam
- Zawiozę cię do domu - oznajmił i odwrócił się, zrobił parę kroków ode mnie i spojrzał na mnie - Anna? - wrócił się do mnie
- Nie mogę się ruszyć - wyszeptałam, ten wziął mnie na ręce i usadził na miejscu pasażera, przez cała drogę między nami panowała cisza, tak krępująca jak nigdy
- Jesteśmy - westchnął
- Wejdziesz? - spojrzałam na niego
- Nie wiem...ja... - plątał się
- Proszę - szepnęłam
- No dobrze - lekko się uśmiechnął, gdy otworzyłam drzwi Pigro już stał na środku holu i patrzył na naszego gościa - Czyj on jest? - wskazał na psa
- Mój, to Pigro - podeszłam do małego i wzięłam na ręce
- Hej mały - pogłaskał go, a ten pomerdał ogonem - Jesteś sama? - rozejrzał się po domu
- Nie z Pigro - oznajmiłam
- Anna, co się stało tam na ulicy? Dlaczego stanęłaś? - spojrzał na mnie
- Jechał samochód... ja spanikowałam, nie mogłam się ruszyć - łzy pociekły mi po policzkach
- Cii już dobrze - wziął mnie w ramiona, już chciał się oddalić kiedy przytrzymałam jego bluzę
- Proszę nie zostawiaj mnie - wyszeptałam i spojrzałam mu w oczy
- Co ty tutaj robisz? - zebrałam się na gniewny ton
- Ja przepraszam, przepraszam za wszystko - oznajmiła łamiącym się głosem i podeszła do mnie bliżej...
Potem usiadłyśmy na przeciw siebie, a ona uśmiechała się do mnie, po policzkach wciąż leciały jej łzy, przebaczyłam jej, jej i tacie, potrzebowałam ich teraz jak nigdy.
- Pamiętaj możesz mówić mi o wszystkim - dotknęła mojego ramienia i rozejrzała się dookoła, wiedziałam, że chce uzyskać odpowiedz dlaczego wokół panuje taki bałagan, martwiła się też o bałagan powstały w mojej głowie.
- Chodzi oto, że nie potrafię go zapomnieć, nie mogę, nie umiem i nie chce - westchnęłam, wiedziałam doskonale, co moja rodzicielka myśli o Marcu - Przecież uczucia nie odejdą od tak - mówiłam coraz ciszej - Nie zapomnę pierwszego spotkania, pocałunku i... - zacięłam się łapiąc kończące mi się powietrze - Oświadczyn - mówiłam, a łzy pociekły mi po policzkach
- Oj córeczko, a ... - nie pozwoliłam jej dokończyć, czułam, co chce powiedzieć, że jest zła
- Nic nie mów, po prostu mnie przytul - poprosiłam, wykonała moją prośbę
- Wypłacz się kochanie ulży ci - głaskała mnie po plecach
- Mamo ja go kocham - płakałam jej w ramię
- Wiem, wiem słoneczko - westchnęła głośno
Po wizycie mamy zrobiło mi się trochę lepiej, wracał mi też apetyt, a że lodówka świeciła pustkami postanowiłam przejść się do pobliskiego sklepu, szłam wzdłuż chodnika kiedy ten się skończył natknęłam się na pasy, ogarnął mnie lęk, nie potrafiłam postawić stopy na asfalcie, zrezygnowana wróciłam do domu. Zaraz zadzwonił dzwonek do drzwi.
- Hej Anna - uśmiechnął się Jordi i ucałował moje policzki - Coś się stało? - spojrzał na mnie
- Zrobisz mi zakupy?
- Tak się składa, że już to zrobiłem - wyszczerzył się, wparował do kuchni i zaczął przygotowywać jakieś danie
- Zostaw ja to zrobię - oznajmiłam kiedy dorwał się do patelni
- O nie, pamiętam jaki z ciebie kucharz, zostaw jam jest królem tej kuchni - wypiął dumnie pierś
- Chyba w snach - wystawiłam mu język
- Żebyś ty wiedziała, co się dzieje w moich snach - spojrzał na mnie
- Jordi! - uderzyłam go ścierką - Nie chcę tego słuchać - zatkałam sobie uszy
- Żartowałem - zaśmiał się, po pół godzinie danie "jam jest królem" czytaj danie o niezidentyfikowanym kształcie i wyglądzie zostało podane
- Nie otruje się tym? - spojrzałam na "danie"
- Coś ty, wcinaj
- Dobraa - wzięłam kawałem do buzi - Ej całkiem dobre - mówiłam z pełną buzią. Jordi siedział do wieczora, pożegnałam go i znów byłam sama w wielkim domu, wpadłam na pewien pomysł. Uśmiechnięta położyłam się spać, kręciłam się z boku na bok, a kiedy zasnęłam znów przyśnił mi się ten sam koszmar, dlaczego on nie może odpuścić, obudziłam się cała roztrzęsiona. Usiadłam na parapecie i wpatrywałam się w ulice, na której nie wiele się działo, zanim się spostrzegłam była godzina 9.
- Widzę, że dzisiaj twoja zmiana - uśmiechnęłam się kiedy w drzwiach zobaczyłam Tello
- Zamieniłem się z Ericiem, moja dziewczyna jest nie do wytrzymania - oznajmił
- Rozumiem - zaśmiałam się - Dzisiaj mamy zadanie bojowe - klasnęłam w dłonie
- Jakie? - zaciekawił się
- Potrzebuje kompana
- Ja ci nie wystarczam - zrobił smutną minę
- Ale takiego tylko mojego
- Chcesz iść na randkę? - spojrzał na mnie zdziwiony
- Nie - zaśmiałam się - Chcę psa! - oznajmiłam
- To dobrze trafiłaś wiem, gdzie są najlepsze - wypiął dumnie pierś - Byłem tam z Marciem - zapędził się
- Marc ma psa? - zdziwiłam się
- Tak kupił go jeszcze przed wyjazdem do Valencii - skwitował, na tym temat Marca się skończył, kiedy tylko weszliśmy do schroniska zobaczyłam małego śpiocha po lewej stronie, kiedy podchodziliśmy do niego z Cristianem ten wzdrygnął się.
- Nie lubi być budzony, jak ja - zaśmiałam się
- Widzę nawet podobieństwo pomiędzy wami, ma takie same obłąkane oczy jak ty kiedy się obudziłaś - skwitował Tello
- Możesz go ugryźć pozwalam ci - schyliłam się do małego, szybko z małym leniuchem się zaprzyjaźniliśmy, po chwili już wychodziłam z nim na rękach ze schroniska
- Jak go nazwiesz? - zapytał Tello
- Pigro - zaśmiałam się i spojrzałam na mopsa
- Pasuje - uśmiechnął się
- Jesteś moim małym mężczyzną Pigro - mówiłam do psa kiedy wsiedliśmy do wozu
- Dlaczego nie mogłem urodzić się jako pies - zastanawiał się Tello patrząc na nas
- Głupek - pokazałam mu język, mały Pigro szybko zadomowił się w mieszkaniu, obleciał wszystkie pomieszczenia, a gdy już skończył stanął przed lodówką
- Anna odnalazłaś brata! - zaśmiał się Cristian
Pigro zajmował mi całe dnie, na mecz o wszystko reprezentacji Hiszpanii wpadł Cristian i Eric, Jordi został zaciągnięty do kadry, kiedy kolejny obrońca złapał kontuzje. Minuty mijały, a na boisku działo się źle, Hiszpanie jakby zaczarowani nie mogli trafić do brami rywala, kiedy sędzia obwieścił koniec pierwszej połowy do Erica zadzwonił telefon. Ten spojrzał zdziwiony na wyświetlacz i odszedł na parę kroków, ale i tak z Cristianem słyszeliśmy rozmowę.
- To ty? - zapytał zdziwiony do telefonu - Dlaczego mnie nie ma na meczu? - podrapał się po głowię - Zatrzymało mnie coś ważnego - oznajmił - Jaki wynik? 0:0 - kontynuował - Tak dobrze przekaże - zakończył rozmowę
- Mamusia? - zapytał rozbawiony Tello
- A nie bo Ve... - nie dokończył spojrzał na mnie, a potem na Cristiana
- Ve... co? - spojrzałam na niego
- Wenedzcy dziennikarze - oznajmił, a Tello walnął się w czoło
- Masz dziewczynę i nic nie mówisz? - skrzyżowałam ręce na piersiach
- Niee, skąd że - zapierał się
- Ja się dowiem - oznajmiłam
Zaczęła się druga połowa, czas leciał, a nadal było 0:0, nagle końcowe minuty meczu napastnik przeciwnej drużyny wbiega w pole karne Hiszpanów i piłka ląduje w siatce, sędzia odgwizduje koniec meczu, widzę przybliżone twarze Hiszpańskich piłkarzy i jego... siedzi załamany na murawie, a ja mam nieopartą ochotę go przytulic, ale nie mogę, łzy ciekną mi po policzkach, ale wiem, że teraz Tello i Eric są w rozpaczy i nie zauważą tych kilku łez i dobrze. Rozstaliśmy się w ciszy, nawet Pigro ułożył się na łóżku i zasnął. Położyłam się zmęczona, lecz znów nie mogłam spać od braku snu zaczęła mnie bolec głowa, włączyłam sobie wywiad z Marciem, nic się nie zmienił, jest tak samo przystojny jaki był, leżałam i marzyłam, co by było gdyby nie ten cholerny wypadek. Następnego dnia wybrałam się na spacer, chciałam wreszcie przejść tą cholerną ulice.
- Dasz radę - powtarzałam sobie, postawiłam stopę na ulicy i rozejrzałam się czy aby nic nie jedzie, było pusto, dołączyłam drugą stopę, zadowolona z siebie kroczyłam po pasach, wszystko było dobrze dopóki nie pojawiły się samochody, zastygłam na środku pasów, łzy mi poleciały po policzkach czułam się jak kompletna wariatka, zatrzymał się przede mną samochód, a jego kierowca wyszedł z auta
- Anna co robisz? - zapytał rozpaczliwym głosem i podszedł do mnie przytulając mnie, staliśmy tak dobrych parę minut, aż ktoś nie zatrąbił
- Boje się - szepnęłam
- Zawiozę cię do domu - oznajmił i odwrócił się, zrobił parę kroków ode mnie i spojrzał na mnie - Anna? - wrócił się do mnie
- Nie mogę się ruszyć - wyszeptałam, ten wziął mnie na ręce i usadził na miejscu pasażera, przez cała drogę między nami panowała cisza, tak krępująca jak nigdy
- Jesteśmy - westchnął
- Wejdziesz? - spojrzałam na niego
- Nie wiem...ja... - plątał się
- Proszę - szepnęłam
- No dobrze - lekko się uśmiechnął, gdy otworzyłam drzwi Pigro już stał na środku holu i patrzył na naszego gościa - Czyj on jest? - wskazał na psa
- Mój, to Pigro - podeszłam do małego i wzięłam na ręce
- Hej mały - pogłaskał go, a ten pomerdał ogonem - Jesteś sama? - rozejrzał się po domu
- Nie z Pigro - oznajmiłam
- Anna, co się stało tam na ulicy? Dlaczego stanęłaś? - spojrzał na mnie
- Jechał samochód... ja spanikowałam, nie mogłam się ruszyć - łzy pociekły mi po policzkach
- Cii już dobrze - wziął mnie w ramiona, już chciał się oddalić kiedy przytrzymałam jego bluzę
- Proszę nie zostawiaj mnie - wyszeptałam i spojrzałam mu w oczy
***
I co ja teraz mam zrobić, widząc Anne w takim stanie nie mogłem jej zostawic, otarłem jej łzy z policzków i zaprowadziłem na kanapę, ta cały czas kurczowo trzymała się mojej bluzy.
- Spokojnie, jestem przy tobie - głaskałem ją po plecach - Przepraszam - wydusiłem z siebie, a ta spojrzała na mnie zdziwiona
- Wiesz, że już ci wybaczyłam - uśmiechnęła się lekko i wytarła moje łzy
- Byłem głupi zostawiając cię, ale nie wiedziałem, że aż tak mnie potrzebujesz - oznajmiłem, a ta odsunęła się ode mnie.
- Nie wiedziałeś? - powtórzyła za mną
- Nie chciałem wiedzieć, wmawiałem sobie, że szybko zapomnisz o mnie i ułożysz sobie życie - oznajmiłem - Tak jak ja to próbowałem zrobić - powiedziałem już ciszej
- Jak bardzo się miliłeś - skwitowała - Jakbyś wcale nie wiedział jak bardzo cię kocham - spojrzała na mnie tym swoimi oczami, teraz widziałem w nich smutek, tak wielki smutek i to przeze mnie
- Wybacz mi - położyłem głowę na jej ramieniu, a ta głaskała mnie po karku, całując co jakiś czas w czoło. Nie wiem ile tak tkwiliśmy sekundy, minuty... Cisza pomiędzy nami nie była już z tych krępujących, ona zabliźniała nasze rany, spojrzałem na Anne i zorientowałem się, że zasnęła, delikatnie się podniosłem po czym zaniosłem ją do łóżka.
- Możesz położyć się ze mną - wyszeptała, wahałem się czy aby dobrze robię, ale zdałem sobie sprawę, że przecież sam tego chcę, położyłem się obok niej, poczułem, że coś mnie uwiera w plecy
- Pigro posuń się - zaśmiałem się i wziąłem malca na ręce
- Dziękuje - uśmiechnęła się Anna, chciałem się do niej przybliżyć, ale Pigro ułożył się pomiędzy nami
- Cwaniak - westchnąłem, położyłem się na bok i obserwowałem jak Anna śpi, ponowiłem próbę aby leżeć bliżej niej, ale Pigro warknął na mnie kiedy przekroczyłem jego granice. - Przywiozę ci koleżankę tylko zamień się miejscami - szepnąłem do niego, a ten jakby zrozumiał dał mi drogę wolną. Objąłem Anne ramieniem i pocałowałem w czoło. - Tak to miało wyglądać - szepnąłem pod nosem - No może bez Pigro - zaśmiałem się. Tylko zamknąłem oczy, znów musiałem je otworzyć...
_____________________________________________________________________________
Taki sobie, ale wreszcie się spotkali, a Marc jeszcze nie uciekł xd Mówiłam, że poprawie się w tym, przepraszam że tego nie zrobiłam, ale nie będę się poddawać i może znajdzie się rozdział lepszy od tych. Pozdrawiam. ( a i jeśli komuś wyskoczyło, że w niedziele dodałam rozdział to sorry pomyliłam guzik zapisz z opublikuj, tamten jeszcze nie był skończony xd) Do czwartku :* I dziękuje za komentarze, dają kopa :)
- Spokojnie, jestem przy tobie - głaskałem ją po plecach - Przepraszam - wydusiłem z siebie, a ta spojrzała na mnie zdziwiona
- Wiesz, że już ci wybaczyłam - uśmiechnęła się lekko i wytarła moje łzy
- Byłem głupi zostawiając cię, ale nie wiedziałem, że aż tak mnie potrzebujesz - oznajmiłem, a ta odsunęła się ode mnie.
- Nie wiedziałeś? - powtórzyła za mną
- Nie chciałem wiedzieć, wmawiałem sobie, że szybko zapomnisz o mnie i ułożysz sobie życie - oznajmiłem - Tak jak ja to próbowałem zrobić - powiedziałem już ciszej
- Jak bardzo się miliłeś - skwitowała - Jakbyś wcale nie wiedział jak bardzo cię kocham - spojrzała na mnie tym swoimi oczami, teraz widziałem w nich smutek, tak wielki smutek i to przeze mnie
- Wybacz mi - położyłem głowę na jej ramieniu, a ta głaskała mnie po karku, całując co jakiś czas w czoło. Nie wiem ile tak tkwiliśmy sekundy, minuty... Cisza pomiędzy nami nie była już z tych krępujących, ona zabliźniała nasze rany, spojrzałem na Anne i zorientowałem się, że zasnęła, delikatnie się podniosłem po czym zaniosłem ją do łóżka.
- Możesz położyć się ze mną - wyszeptała, wahałem się czy aby dobrze robię, ale zdałem sobie sprawę, że przecież sam tego chcę, położyłem się obok niej, poczułem, że coś mnie uwiera w plecy
- Pigro posuń się - zaśmiałem się i wziąłem malca na ręce
- Dziękuje - uśmiechnęła się Anna, chciałem się do niej przybliżyć, ale Pigro ułożył się pomiędzy nami
- Cwaniak - westchnąłem, położyłem się na bok i obserwowałem jak Anna śpi, ponowiłem próbę aby leżeć bliżej niej, ale Pigro warknął na mnie kiedy przekroczyłem jego granice. - Przywiozę ci koleżankę tylko zamień się miejscami - szepnąłem do niego, a ten jakby zrozumiał dał mi drogę wolną. Objąłem Anne ramieniem i pocałowałem w czoło. - Tak to miało wyglądać - szepnąłem pod nosem - No może bez Pigro - zaśmiałem się. Tylko zamknąłem oczy, znów musiałem je otworzyć...
_____________________________________________________________________________
Taki sobie, ale wreszcie się spotkali, a Marc jeszcze nie uciekł xd Mówiłam, że poprawie się w tym, przepraszam że tego nie zrobiłam, ale nie będę się poddawać i może znajdzie się rozdział lepszy od tych. Pozdrawiam. ( a i jeśli komuś wyskoczyło, że w niedziele dodałam rozdział to sorry pomyliłam guzik zapisz z opublikuj, tamten jeszcze nie był skończony xd) Do czwartku :* I dziękuje za komentarze, dają kopa :)
Ah ten Pigro - uroczy szczeniak *_*
OdpowiedzUsuńNo i wreszcie się spotkali i było tak słodko <3
No Marc trochę się zrehabilitował... Dobrze, że przynajmniej tym razem nie uciekł...
OdpowiedzUsuńPigro dobrze wie, że musi bronić swojej Pani, słodziutki szczeniaczek :*
Mam nadzieję, że pozwolisz im być razem :)
PLUS zapraszam do siebie na: http://niemiecki-koszmar.blogspot.com/ :)
UsuńPigro <3 No kocham tego psiaka :D
OdpowiedzUsuńCiesze się, że Marc się z nią spotkał. Kazdy głupi zauważy, że on nadal coś do niej czuje. Ciekawa jestem czy bardzo się będzie bronił przed tym uczuciem
Słodki psiak! Taki przyjaciel to mały skarb. Końcówka cudowna. Jak dobrze, że Marc z nią został! Widać, że potrzebowała wsparcia i opieki! Czekam na kolejny!
OdpowiedzUsuńUroczy szczeniak, jak każdy, ale chyba jednak wolę koty :D
OdpowiedzUsuńAnna potrzebowała wsparcia, cieszę się, że się spotkali. Widać, że nadal jest między nimi chemia.
Mam nadzieję, że kolejne rozdziały będą ich popychać ku sobie :D
Czekam na kolejny!
Ohoh, jednak Marc dalej coś czuje <3 Cudowny rozdział! Kibicuję im od początku <3
OdpowiedzUsuńHaha, Pigro to cudowny szczeniak ♥
OdpowiedzUsuńNo i cóż ja za Marcem nie przpadam, ale cieszę się, że zaopiekował się główną bohaterką i żałuje tego co zrobił, może nie jest wcale taki zły, a tylko ja tak go postrzegam?
Co do rozdziału jest wprost cudowny! ♥
Pozdrawiam i czekam na kolejny :*