czwartek, 13 lutego 2014
2
Ciemność, tylko tyle pamiętam z wypadku. Ja wyszedłem bez szwanku, A Anna... jeszcze nie wiem co z nią, nikt mi nic nie mówi, lekarze proszą o cierpliwość. Trzymam telefon w ręce i od paru minut patrze na numer rodziców Anny, nie cierpią mnie, i odwrócili się od Anny kiedy zaczęła się ze mną spotykać, ale uznałem, że powinni tu być.
- Dobry wieczór - przywitałem się kiedy tylko ich zobaczyłem w drzwiach szpitala. Mama Anny wzięła mnie za bluzę i przycisnęła do ściany.
- To wszystko twoja wina! Mówiłam jej, że prędzej czy później to się skończy nieszczęściem! - darła się wniebogłosy, uciszył ją lekarz, który wreszcie przyszedł z wiadomościami
- Co dolega mojej córce?! - zapytał tata Anny
- Anna właśnie odzyskała przytomność, niestety obawiam się, że to tylko chwilowe, istnieje duże ryzyko, że zapadnie w śpiączkę, straciła dużo krwi, cały czas zbieramy jej grupę krwi z innych szpitali. Zaraz przewieziemy ją na szczegółowe badania, tym czasem Anna chciałaby się z panem zobaczyć - lekarz wskazał na mnie
- A my?! - oburzyła się mama Anny, kiedy podążałem za lekarzem
- Proszę jej tylko nie denerwować - powiedział lekarz
- Oczywiście - odparłem i przekroczyłem próg sali, Anna leżała cała w siniakach, z paroma ranami na twarzy, wszędzie gdzie to możliwe zabandażowana, kiedy mnie zobaczyła uśmiechnęła się nieznacznie.
- Hej - wyszeptała
- Jak się czujesz? - przytuliłem twarz do jej ręki
- Wszystko mnie boli, sto razy gorzej niż wtedy kiedy zderzyłam się z ścianą - oznajmiła z uśmiechem
- Przepraszam - spuściłem głowę, a łzy pociekły mi po policzkach
- Kochanie, to nie twoja wina - chciała zetrzeć mi łzy, ale jej ręka odmówiła posłuszeństwa, wypuściła głośno powietrze - Wiem, że ze mną jest źle, podsłuchałam rozmowę lekarzy - oznajmiła, chciałem jej przerwać, ale mnie uciszyła - Teraz ja mówię, to ja wpadłam na głupkowaty pomysł odpięcia pasów, przed czasem, to kierowca drugiego auta był pijany, więc proszę cię nie obwiniaj się - spojrzała na mnie, a głos jej się łamał
- Wyjdziesz z tego, zobaczysz - pogłaskałem delikatnie jej policzek
- Kocham cię - powiedziała
- Ja ciebie też - uśmiechnąłem się
- Tyle tylko chciałam od ciebie usłyszeć - uśmiechnęła się, a potem zamknęła oczy, aparatura zaczęła wydawać głośne dźwięki, zlecieli się lekarze, a mnie wyniesiono siłą z sali.
Zasnęła... zawsze była śpiochem, ale nigdy nie przespała całego tygodnia. Siedziałem z nią cały czas, czasami przychodził mój brat i zaciągał mnie do domu, abym się chwile przespał i coś zjadł, rodzice Anny też cały czas siedzą w szpitalu.
- Witam moja śpiąca królewno - uśmiechnąłem się lekko i usiadłem obok łóżka Anny, jak zwykle odpowiedziała mi cisza. - Dzisiaj pierwszy raz od wypadku byłem na treningu, świry zapowiedziały się z wizytą u ciebie, może na ich głupotę jakoś zareagujesz - opowiadałem - Trudno mi wracać do domu, gdy ty na mnie nie czekasz, obiecuje, że jak się obudzisz będę jeść wszystko co ugotowałaś, tylko proszę cię obudź się - pogłaskałem jej policzek, jeszcze długo tam siedziałem i opowiadałem jakie puste jest życie bez niej, tak bardzo chciałem, aby otworzyła oczy, lecz nic takiego się nie stało.
- To dla ciebie - podał mi kopertę trener
- Powołanie? - spojrzałem na kartkę zaskoczony
- Trener reprezentacji ma nadzieje, że zobaczy starego Bartre, my też - poklepał mnie po ramieniu.
Zaraz po treningu, pojechałem do Anny
- Za miesiąc wyjeżdżam na zgrupowanie - oznajmiłem - Mam nadzieje, że pojedziesz na nie ze mną - spojrzałem na nią - Przecież lubisz piłkę nożną, uwielbiasz chodzić na mecze, dlaczego śpisz? Anna proszę cię obudź się, bo prześpisz całe życie - łzy pociekły mi po policzkach - Powiedź tak jak zawsze w przerwie podczas meczu, że wierzysz we mnie, że jestem silniejszy niż mi się wydaje, błagam cię... - głos mi się łamał
- Marc, wracajmy do domu - wszedł na sale mój brat
- Nie dopóki mi nie odpowie - oznajmiłem i spojrzałem na Anne
- Ona tego nie zrobi, jeszcze nie teraz - podszedł do mnie Eric
- A kiedy? - spojrzałem na niego
- Kiedyś na pewno - odpowiedział skołowany
- Dlaczego nie teraz, tak bardzo jej potrzebuje - rozkleiłem się na dobre, Eric objął mnie
- Wiem bracie, wiem - mówił to ściszonym głosem, jakby bojąc się, że zaraz sam się rozklei - Wracajmy do domu Marc - pociągnął mnie do wyjścia - Do zobaczenia Anna
Miesiąc później rozpoczęło się zgrupowanie, codziennie kontaktowałem się z lekarzem, i codziennie słyszałem to samo, jej stan się nie zmienił, przed meczem też zadzwoniłem
- Marc, jeśli da jakiśkolwiek znak, zadzwonię do ciebie, na razie jest tak samo jak było przed twoim wyjazdem - oznajmił lekarz
- Dobrze, dziękuje - odpowiedziałem przygaszony, po każdej takie rozmowie moja nadzieja, że kiedyś jeszcze się obudzi malała
- Mecz się zaraz rozpocznie, wychodź z szatni - pojawił się w drzwiach Alba
- Idę - oznajmiłem i próbowałem na czas meczu nie myśleć o Annie, udawało mi się to do czasu kiedy kolejna akcja nam się nie udała, a sędzia zakończył pierwszą połowę, zawsze czekała przed szatnią Anna mówiąc, że wierzy we mnie, że wszytko się uda, jest przecież jeszcze drugie 45 min, niestety teraz jej tutaj nie było, schodziłem z boiska płacząc jak dziecko... i tak minął pierwszy rok.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Biedny Marc , szkoda mi go , tyle musiał przejść i w ogóle się nie poddał .
OdpowiedzUsuńMógł po jakimś czasie stwierdzić , że to nie ma sensu , bo przecież Anna była w śpiączce , ale on trwał przy niej nieustannie . Już tutaj widać , jak silnym uczuciem ją darzył .
Jestem bardzo ciekawa , co wydarzy się w następnym rozdziale .
Piszesz tak cudownie , że nie mogę się oderwać i chcę kolejny odcinek ! <3
Pisz szybkoo :* ^^
Buziaki ; *
To musiał być na serio trudny rok dla Marca. Ciągłe wyczekiwanie na obudzenie się ukochanej. Próba życia bez niej. I ciągła nadzieja, że kiedyś otworzy swoje oczka i wszystko wróci do normy. Czekam na kolejny!
OdpowiedzUsuńJej jak smutno :c współczuję mu, na pewno było mu cholernie ciężko i cały czas żył nadzieją :(
OdpowiedzUsuńI to przez cały rok...
Oby się wszystko ułożyło :)
Czekam na następny ! ;)
cholera, jakie to smutne. :c podziwiam wytrwałość Marca. widać, że bardzo kocha Anne. mam nadzieje, że wreszcie sie doczeka i jego ukochana sie obudzi a jego życie z powrotem nabierze sensu. bo nic przecież nie dodaje nam tak dużo sił na zmierzenie sie z przeciwnościami losu jak ukochana osoba, prawda?
OdpowiedzUsuńświetny rozdział, czekam na kolejny. buziaki ;*