niedziela, 16 lutego 2014

3

- Wszystko gra? - zapytał Eric
- To już rok - wyszeptałem
- Byłeś już u lekarza? - spojrzał na mnie
- Po co, żeby znowu mi powiedział, że jej stan się nie zmienił - podniosłem głos
- Uspokój się - podszedł ostrożnie do mnie
- Samo patrzenie na nią sprawia mi ból, ta cisza doprowadza mnie do szaleństwa! - wykrzyczałem
- Może odpuść sobie codzienne wizyty - położył dłoń na moim ramieniu - Dla własnego dobra
- A Anna by sobie odpuściła gdybym to ja tam leżał? - zapytałem
- Nie - szepnął
- To dlaczego do cholery mi każesz to robić?!
- Zesłali cię do Barcelony B, wiem, że chcą cię wypożyczyć do Valencii, proszę cię odetnij się od tamtego wydarzenia i żyj, a nie udawaj przed wszystkim, że wszystko jest dobrze, i tak nikt ci nie wierzy - wykrzyczał Eric
- Mam ją zostawić? - spojrzałem na niego z niedowierzaniem
- Niszczeniem sobie życia jej nie pomożesz - oznajmił

- Podjąłeś decyzje? - zapytał trener
- Tak, zgadzam się na wypożyczenie - oznajmiłem
- Zobaczysz te pół roku szybko zjedzie i mam nadzieje, że wrócisz do nas odmieniony - uśmiechnął się pokrzepiająco
- Też mam taka nadzieje - wymusiłem uśmiech - Do zobaczenia
- Do zobaczenia, Marc i powodzenia - pożegnał się ze mną i wrócił do swoich zajęć
- I jak? - spytał Tello
- Wyjeżdżam - oznajmiłem
- A... - nie dokończył
- Mam nadzieje, że ją będziecie odwiedzać i pisać mi co z nią - spojrzałem na nich niepewnie
- Oczywiście, że będziemy ją odwiedzać - zastrzegł Sergio
- Dziękuje - uśmiechnąłem się blado
- E patrzcie Marc się uśmiechnął pierwszy raz od roku! - wskazał na mnie Sergi
- Wielkie dzięki - zabijałem go wzrokiem
- No co to nie spotykane u niego odkąd... - widząc karcące spojrzenia kolegów uciszył się
Wpadłem po drodze do Anny...
- Wyjeżdżam - oznajmiłem jej - Jeśli wydasz jakiś dźwięk, albo chociaż poruszysz palcem, zostaje - spojrzałem na nią. czekałem i czekałem, ale jak zwykle nie doczekałem się niczego, zasnąłem przy jej łóżku, rano obudziłem się cały połamany - Tak nie miało wyglądać nasze wspólne spanie - uśmiechnąłem się lekko - Kiedy się obudzisz, będę tu obiecuje - wstałem i pocałowałem ją w usta - Do widzenia Anno - wyszedłem z sali, w domu pakowałem ubrania, pełen wątpliwości czy aby na pewno pojechać do Valencii, ale kiedy wsiadłem do samolotu nie było odwrotu. Wziąłem swoją walizkę i pojechałem na stadion Valencii, znałem do niego drogę, włodarze serdecznie mnie przywitali, od tego dnia postanowiłem skupić się tylko na treningach, po miesiącu pobytu w Valencii spotkałem gimnastyczkę Vere Hernandez, to ona została moją przewodniczką po świecie bez Anny. Z każdym miesiącem odsuwała mnie od niej, zajmowała czymś innym moje myśli, po pół roku powinienem wracać do Barcelony, ale poprosiłem o kolejne pół roku w Valencii, wszystko zaczęło się układać, dostałem powołanie na mistrzostwa europy, zdecydowaliśmy się z Verą mieszkać razem, kumple z Barcy widząc moją przemianę przestali wspominać o Annie.


- Ver możemy pogadać? - spojrzałem na nią
- Pewnie - uśmiechnęła się
- Wiesz... znamy się już trochę i chciałbym się spytać czy ty... czy my... Czy my możemy stać się kimś więcej niż przyjaciółmi? - zerknąłem na nią speszony. Tak to właśnie w tym momencie przełamałem się i wpuściłem do mojego serca kogoś kto nie był Anna, nie łudziłem się, że będzie to tak wielkie uczucie jak z Anną, ale po dwóch latach potrzebowałem czyjegoś uczucia.
- Szczerze Marc? - spojrzała na mnie - Czekałam aż o to zapytasz - uśmiechnęła się i pocałowała mnie, to było takie... puste, czy każda czułość już będzie taka?

- Że co?!- spojrzał na mnie Eric kiedy przyjechałem do Barcelony spakować się do ME i oznajmiłem mu, że jestem z Verą
- Oj no może jakieś cieszę się, albo chociaż gratuluje - spojrzałem na niego
- A co jeśli... - już ja dobrze wiem o co mu chodzi
- Nie ma takiej opcji, już za późno jestem szczęśliwy, wróciłem do formy, mam piękną dziewczynę, z którą po mistrzostwach tutaj się przeprowadzę, może wtedy się jej oświadczę. W moim życiu nie ma już miejsca dla niej - oznajmiłem stanowczo
- Wypowiedź jej imię, no dalej - odparł Eric
- Po co? - spytałem
- Ona, niej powiedź Anna, a dam ci spokój
- Nie mam potrzeby wypowiadania jej imienia
- Co ona z tobą zrobiła? - przyjrzał mi się Eric
- Która?
- Vera, jesteś taki pusty w środku, nie ma dla Anny miejsca, serio?
- A co miałem do końca życia czekać na nią? Użalać się nad sobą? Vera sprowadziła mnie na ziemię, że nie ma na co czekać ja żyje, nie śpię, nie mogę tracić życia, tego kwiata to pół świata, ona mi pomogła jak nikt z was - skwitowałem
- Rozumiem - odpowiedział przygaszony - Jestem zmęczony, możesz już iść - otworzył mi drzwi
- Nie rób sobie jaj bracie - zbliżyłem się do niego - Coś ty taki uczuciowy?
- Dawny Marc powiedziałby, że chociaż "kocha" inną, będzie wspierać Anne chociażby jako przyjaciółkę
- Ma rodziców, ja jej jestem zbędny - wzruszyłem ramionami
- Doskonale wiesz jaki ma z nimi kontakt, a może już nie pamiętasz?
- Po co my o niej gadamy, ona śpi jak spała, wiesz prześpię się chyba w hotelu, nara
- Powodzenia na mistrzostwach
- Nie przyjedziesz? - spojrzałem na niego zdziwiony
- Zastanowię się, czy jestem ci tam potrzebny - po tych słowach zatrzasnął drzwi
- I tak wiem, że mnie nie zostawisz, jesteśmy przecież braćmi - wykrzyczałem i udałem się do hotelu. Tydzień później byłem w drodze do Francji, jeszcze nigdy nie mogłem odegrać tak ważnej roli jak na tych mistrzostwach.

______________________________________________________________________________
Chyba każdy wie o czym będzie kolejny rozdział, który pojawi się najprawdopodobniej w czwartek, przyda się jeszcze trochę cierpliwości, co do spotkania Anna - Marc. Pozdrawiam :*

6 komentarzy:

  1. Z jednej strony Marc przecież nie mógł czekać wiecznie aż Anna się obudzi , ale z drugiej przecież na tym polega prawdziwa miłość . Na czekaniu bez względu na wszystko .
    Zgodzę się tu z Ericem , że to przez Verę zmienił swoje podejście .
    Miejmy tylko nadzieję , że Marc się obudzi i będzie walczył o Annę <3
    Czekam z niecierpliwością na następny ;3
    Buziaki , kochana ; *

    OdpowiedzUsuń
  2. nie wiem co mam powiedzieć. właściwie spodziewałam sie, że tak może sie stać, no ale...
    w każdym razie Marc niby ma prawo do ułożenia dobie życia na nowo, ale co z Anną? bardzo ciekawi mnie ich spotkanie. do następnego. ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Najpierw Eric chciał, żeby Marc żył bez Anny, a gdy jego brat poradził sobie z przeszłością, zmienia zdanie. Sytuacja nie jest łatwa. Ale skoro Marc jest szczęśliwy z Verą to nie można mu tego zabierać. Chociaż takie zachowanie nie jest fair w stosunku od Anny. Czekam na kolejny!

    OdpowiedzUsuń
  4. Po pierwszy: Cudowna fabuła! Zakochałam się w tym opowiadaniu już po obejrzeniu zwiastunu, później bohaterowie i teraz nadrobiłam rozdziały! To co przydarzyło się Marcowi i Annie jest tak tragiczne... Eric namieszał trochę Marcowi w głowie, gdy ten pogodził się z przeszłością ona znowu powraca. Bartra ułożył sobie już wszytsko z Verą, kocha ja, ale sądzę, że pierwsza miłość, czyli ta do Anny będzie jednak silniejsza. Czekam na kolejny ;* i proszę, informuj mnie!

    OdpowiedzUsuń
  5. Rozumiem, że nie miał już sił czekać, ale to go nie usprawiedliwia by tak nagle zapomnieć o Annie i tak po prostu usunąć ją ze swojego życia... Tak się nie robi... Mimo to bardzo mi się podoba i już chcę następny!
    Daj znać tu http://zapomniec-wszystko.blogspot.com/ lub tu http://niemiecki-koszmar.blogspot.com/
    Swoją stroną, bardzo ciekawe, że piszemy tak podobne opowiadania.
    To pierwsze jest bardzo podobne do Twojego. Też głównym bohaterem w nim jest Marc i jego dziewczyna też doznaje wypadku i jest w śpiączce...
    Przypadek? Nie sądzę! :D
    Jedyna różnica jest taka, że moje obierze trochę inny tor niż Twoje. Jeśli jesteś ciekawa, zajrzyj, obiecuję nie będziesz żałowała :)
    Komentarze mile widziane :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Kurcze. Rozumiem, że Marc chce sobie ułożyć życie, że ma do tego prawo. Kocha Vere a ona jego ale w tym wszystkim szkoda mi Anny. To w końcu nie jest jej wina, że śpi i nie może się przebudzić. Marc moim zdaniem nie powinien się od niej tak całkowicie odcinać. Przecież ją kochał, na pewno kiedyś wiele dla niego znaczyła.

    OdpowiedzUsuń